niedziela, 20 stycznia 2019

Chcę żyć

Stało się coś czego nie potrafię znieść. Chce mi się ryczeć. Chce mi się ryczeć, ale nie mam siły. Nie wiem jak to się stało, ale zemdlałam. Trwało to chwilę. Całe szczęście bylam na łóżku, wstałam i ocknęłam się z powrotem na łóżku. Byłam zamroczona przez chwilę i nie pamiętam wszystkiego. Chwilę do siebie dochodziłam. Stało się to jakieś 2 godziny temu. U mnie wszyscy już śpią, dlatego nawet jak już to raczej nikt by mnie nie usłyszał. Zjadłam jabłko. Nie chcę ponownie tego przechodzić. Chciałam to kontrolować i trzymać rękę na pulsie, ale jak widać nie da się.. Nie chcę przestawać, wiem że strach przed facetami wrócił i muszę się na tym skupić.. Łatwiej było mi schudnąć "facet nie pies na kości nie poleci" to mój pieprzony cytat od gimnazjum i z tym "cytatem" schudłam wtedy bardzo. Teraz chciałam tak samo, ale tym razem chyba odrazu wylądowałabym w grobie 😢 Pisałyście, że mi zazdrościcie, ale nie macie czego. Ja przez to do końca życia będę miała problemy z ciśnieniem, z sercem, z alergiami na niektóre jedzenie których się nabawiłam. Chce mi sie płakać, bo wystarczył jeden dotyk! Jeden pieprzony dotyk moich włosów abym znowu poczuła się tą skrzywdzoną dziewczynką przed laty. Nie, teraz mnie nikt nie skrzywdził, po prostu myłam naczynia, moje długie włosy wpadały mi na twarz i mój wspaniałomyślny współlokator chciał je mi zsunąć.. Mówiłam żeby tego nie robił, ale to obrócił w żart i to zrobił.. Wiem, że mu się podobałam. Chciał ze mną spróbować być w związku, ale ja nie chciałam. Rozstałam sie niedawno z chłopakiem i nie chciałam się z nikim nowym wiązać, ale on potrafił pożerać mnie wzrokiem. Jego przypadkowe dotknięcia powodowały, że mózg mi szalał, bałam się, chociaż nie miałam czego.. Wtedy też, dokładnie w polowie grudnia nieświadomie przestałam jeść, ścieżka która w mojej głowie już porosła, zaczęłam znowu w to popadać. W święta już wiedziałam, że jest ze mną źle, ale że chce schudnąć. Wtedy będzie dobrze. Co nie?
Wiedziałam, że wrócę do domu co wszystko pogorszyło, ale miałam odchudzanie. Nienawidzę tego kto tak bardzo skrzywił moją psychike. Nienawidze świata w którym przyszło mi żyć.. Wiecie co mnie cieszy? To, że mogę to zmienic. Nie chce umrzeć, a zbyt wielkie pranie mózgu zrobiłam sobie przez ostatnie 4 lata żeby olać stan w którym się znajduje i chudnąć dalej. Ja nie mam motywacji zewnętrznej, mam tą silniejszą wewnętrzną i chorobę która nawet doprowadziłaby mnie do 36kg.. Nie chce tak żyć. Nie chce poraz kolejny zasypiać i bać się czy się obudze. Nie chce liczyć listków sałaty albo plasterków ogórka. Nie.. nie na tym polega życie, nie na tym polega moje życie, nie chce by na tym polegało moje życie..
Wiem, że wracam z moją terapią w kwestii mężczyzn, zacznę wszystko od nowa i utrzymam wagę 44,5 kg które obecnie mam, bo inaczej zwariuje. Z czasem pewnie przytyje maks 2 i na tym się skończy. Ja nie nawidze anoreksji, nie nawidze, bo to coś wykańcza, a nawet z diety redukcyjnej można się cieszyć, ale nie z tak niskich bilansów. Było bardzo dobrze, pewnie jutro też by tak było, ale mój stan zdrowia się pogarsza. Nie chce na to pozwolić. Tak, straciłam kontrolę. Straciłam siebie i swoje wypracowane przez 4 lata przekonania. Nie chcę się bać znowu dotyku, uciekać nawet od siostrzeńców żeby przypadkiem nie wpadli na głupi pomysł dotknięcia mnie, bo nieprzeżyłabym już tego poraz n-ty.
Nie chciałabym być dla facetów obiektem seksualnym, tak samo jak i wczesniej, uwielbiam być kobietą psychicznie, fizycznie nie chciałam i teraz znowu nie chce mieć piersi, tyłka i bioder, z każdym kg cieszyłam się że to znika i wraz z tym rosło moje poczucie bezpieczeństwa. Moje serce już nie wytrzymało przy wadze 44,5 to co by było przy 42 albo 40.
Nie chce o tym myśleć. Chcę żyć.. Uznaję, że osiągnęłam swój cel. Jutro policze swoje zapotrzebowanie i powoli będe zwiększać aż osiągnę całkowite i będę trzymać chociaż tą wagę dopóki nie zacznę sobie radzić z facetami i własnym mózgiem, a później jeśli będzie trzeba przytyje te 2 kg chociaż i skończę z anoreksją.
Naprawdę nie chce poraz kolejny przechodzić przez anoreksje. Wypierałam to juz za długo,  a znowu w to wpadłam. Anoreksja to jedno, ale to powód jest gorszy, dlatego też skupie się na tym drugim. Nie chciałam żeby to tak wyszło.
Myslałam, że tym razem się uda, ale już wtedy choroba wróciła.
Pozostaje mi Was przeprosić za to że wspierałam Was w dążeniu do śmierci.. Przepraszam, ostatni raz piszę posta i mam bloga w kategorii pro any.. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się nie tutaj. Przepraszam..
Trzymajcię się Kochane!

7 komentarzy:

  1. kochana, doskonale ci rozumiem.
    Też zostałam cholernie skrzywdzona przez faceta.Brzydziłam się swojego ciała i wszystkich ludzi wokoło którzy zobaczyli we mnie obiekt do znęcania.
    Dobrze robisz uznając, że twój cel osiągnięty...uważam że 44,5 kg to brdzo malutko....za mało nawet.
    Na koniec diety powinno się zjeść coś na co miałaś od baaardzo długiego czasu ochotę.
    Ja np.jak uzyskam 50 kg to idę na kebaba!
    Tobie też polecam!
    Jestem z Ciebie dumna, że nie chcesz więcej chudnąć na prawdę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zamierzam kupić sobie te chipsy co tak chciałam zjeść na początku, ale narazie nie jestem gotowa. Może za tydzień się uda :D Uda się napewno zresztą.
      Trzymam kciuki za kebaba ;*
      Trzymaj się Kochana i powodzenia ❤

      Usuń
  2. aż braknie mi słów co tu napisać. Tak malutko ważysz, i ten każdy kg mniej to kg mniej i bliżej śmierci masz rację. Życzę ci, abyś ustabilizowała swoją wagę i życie prywatne, abys pokochała siebie i była szczęśliwa! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Straszne mi przykro z powodu tego co przeszłaś :'( Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży <3 Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak ten wpis mną wstrząsnął. To okropne - być skrzywdzoną. Nie musisz już się odchudzać, Twoja waga to ideał. Najważniejsze, abyś zaakceptowała siebie i powolutku układała sobie życie. Kochana, trzymaj się! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Daj znać po czasie jak sobie radzisz z aną, czy to odeszło, czy żyjesz szczęśliwa

    OdpowiedzUsuń
  6. A może zacznij od nowa, od samego początku?
    Posłuchaj mnie, proszę.
    https://posluchajprosze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń