To jeden z moich ulubionych cytatów. Jeden z cytatów który zmienił moje życie, popchał je do przodu i na dopitke pomógł osiągnąć nieosiągalne na pozór cele i
jednocześnie marzenia, które wbrew wszystkiemu okazały się możliwe do zrealizowania i nadal pomaga. Może nie w kwestii obniżania wagi, ale w innych ważnych dla mnie celach np w podróżach, wyprowadzkach, w doświadczaniu życia, rozmowach z obcymi ludźmi tak po prostu, pomaga w poznawaniu świata, który mam wrażenie jest coraz mniej bezpieczny.. ale nie o tym chcę pisać akurat. Co się działo przez ostatni czas?
Dużo dobrego się stało, mimo tego że nadal nie mam pracy to jakiś stały dochód mam, który pozwoli mi się utrzymać, ale przedłuższy o kilka miesięcy moją wyprowadzkę do innego państwa, z czym najtrudniej bylo mi się pogodzić.
Przeryczałam kilka dni, stawałam na głowie żeby dostać pracę, ale nie dostałam. Telefon milczy po dziś dzień, ale nie przejmuje się tym już wcale.
Zamiast wyprowadzić się w grudniu, wyprowadzę się w maju 2020r już na dłuższy czas do Anglii, zamiast zdać prawko w Anglii, zdam je jakoś w październiku tego roku i kupie byle jakie auto, żeby pojeździło do końca maja. Zamiast chodzić do pracy, nauczę się lepiej angielskiego (nie mam wskaźników, nie wiem czy jestem na A1 czy A2, uczę się sama), szybciej zdobęde zawód, będę się odrazu uczyć swojego zawodu w dwóch językach. Zamiast latać po świecie to planuje kilka mniejszych podróży po Polsce, pierwsza już w lutym! Zawsze mogę gdzieś dorobić, ale mam już 3 tyś oszczędności, których nie tykam! Do tego potrzebuje jeszcze dwóch tyś, to są pieniądze na start w Anglii. Pracę będę miała zapewnioną, ale wolę mieć na zapas i kupić prawie odrazu tam auto.
Tak więc wszystko się wydłuższy, ale w gruncie rzeczy wychodzę na plus no i oczywiście napiszę lepiej maturę niż gdybym miała pracować, uczyć się i jeszcze szkoła w weekendy i zero życia do końca roku. To tyle jeśli chodzi o zmiany i o to co robiłam jak mnie nie było, ahh no i chodzę na próby studniówkowe.
Jeśli chodzi o diete itp to jest z tym okay. Zgodnie z planem pierwszym utrzymuje wagę 45 kg, chociaż ważę tyle mając okres więc moze troche spadnie po. Okres ogólnie mi się spóźnił trzy dni.. Myślałam, że wyrwe sobie włosy z głowy.. ale trzy gorące prysznice pomogły, kiedyś już tak też musiałam zrobić i nie polecam tej metody. Teraz już mi się normuje wszystko.
Ogólnie teraz mam bardziej stałe posiłki. Gotuje sobie sama, kupuje sama i ogólnie wiem co i ile jem. Przez ostatnie trzy dni nie przekroczyłam 900 kcal i na tym pozostaje do dnia w którym ujrzę 42 kg na wadze.
Treningi? Ćwiczę co drugi dzień, ale codziennie coś robię. W pierwszy dzień okresu jedynie większość dnia przeleżałam, ale po tych prysznicach.. ehh pewnie rozumiecie. Na jednej ze stron pojawi się co ćwiczę dokładnie. A dzisiaj miałam lekkie cardio 11 minut plus oczywiście rozgrzewka dosyć intensywna i rozciąganie. W sumie wyszło 30 minut jakoś, ale więcej bym nie zrobiła.
Długi ten post i cieszę się, że tutaj dotarłaś/eś ;) Od jutra zacznę pisać bilanse itp, jutro napiszę też o jednym pomyśle na obiad, bardzo łatwym i przetestowanym.
Zapraszam też na nowe strony i też niektóre są zaktualizowane :)
A jak u Was? Trzymajcię się!
Ale masz ładnie wszystko rozplanowane. Ja bym tak nie potrafiła, dla mnie moje życie jest wielką niewiadomą. Póki co chciałabym zdać maturę i siup, na studia. 45 kg!? Jak pięknie! Nie mogę się doczekać Twoich bilansów :D
OdpowiedzUsuńJeszcze się uczę tak to ogarniać, może coś więcej o tym napisze kiedyś ;D Powodzenia!
UsuńBilanse będą od jutra, do poczytania w takim razie :)
Super, że u Ciebie dobrze. Po okresie waga pewnie będzie niższa :) Czekam na Twoje bilanse, a teraz lecę ogarniać nowe strony na blogu :) trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńTrzymaj się także ;*
UsuńSzkoda że Ci nie wyszedł wyjazd już teraz ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja też w sumie czekam na okazję by się wyrwać. Kombinujemy z mężem tylko dokąd. Tak bardzo Ci zazdroszczę wagi 😊
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
UsuńA macie już jakieś zarysy pomysłów? Polska, zza granicą?
A co do wagi to wczoraj przez nią dostałam bezsenności, ale koniec końców wszystko pod kontrolą. Powodzenia 😚😙
Miło czytać, tak ambitne plany. Wszystko rozplanowane, wręcz perfekcyjnie napisane. Naprawdę super. A jaka waga, matko święta gdybym chociaż te 48kg miała to już bym skakała z radości.
OdpowiedzUsuńPowodzenia Kochana! ♥
Teraz tylko je realizować, dosyć trudno jest na początku z ogarnianiem, ale z czasem wchodzi w krew :)
UsuńPowodzenia także Kochana ;)