środa, 2 stycznia 2019

#4 nauka, zdrowie, sukienka, waga

Nauka, nauka, nauka. Z całą pewnością moja nauka, szkoła jest pokręcona, a raczej historia tego wszytskiego. Do gimnazjum wszystko tak jak miało iść, to tak szło.
Po gimnazjum poszłam do technikum, ale miałam niesamowite problemy z akceptacją siebie, fobie społeczną i inne problemy natury psychicznej, zaburzenia odżywiania też, ale bardziej bulimia po "pro anie". Zrezygnowałam po tygodniu ze względu na problemy z zaklimatyzowaniem się i czułam się też gorsza od nich. Oni też to wykorzystywali. Ja i taka dziewczyna już w pierwszych dniach byłyśmy wyśmiewane przez bande idiotek, które znały się z gimnazjum. Poszłam do zawodówki, ale byłam tam raz, później już nie chodziłam jedynie na praktyki chodziłam regularnie. Potrzebowałam czasu dla siebie, byłam w złym stanie psychicznym aż w końcu wylądowałam poraz kolejny u psychiatry, nikt mnie nie słuchał, a ja miałam problem z jedzeniem i nikomu o tym nie chciałam powiedzieć. Wmawiali mi różne rzeczy, ale koniec końców miałam przynajmniej spokój ze szkołą i z tymi ludźmi ze szkoły. Patologia jednym słowem. Ćpanie itp. Nauczyciele nic z tym nie robili. Nie chciałam tam chodzić też. Nie pasowałam tam. Lubiłam porządek, nauke, słuchać, ale to nie było możliwe. Miesiąc przed zakończeniem roku szkolnego, rzuciłam ją i zdecydowałam się iść do większego miasta do lo zaocznego i to była moja najlepsza decyzja w życiu! Wyszłam z bulimii, ze wszystkiego, zaczęłam żyć. Poznałam cudownych ludzi. W lo są semestry, a nie klasy. Obecnie będę na 5, byłabym na 6 ostatnim, ale zjednego zrezygnowałam, bo wyjechałam do Anglii jak skończyłam 18 lat. W tym semstrze się wycwaniłam i zdałam już wszystkie egzaminy! Nie znam tylko ocen. Mam półtora miesiąca wolnego, ale tak naprawdę przerabiam materiał sama. Piszę mature za rok z matmy, anglika (podst i rozszerzenie) i oczywiście polski. Dlatego przez pięć dni w tygodniu zazwyczaj się ucze tak jakbym normlanie chodziła do dziennej szkoły, ale dzięki temu mogę pracować i podróżować czego bardzo chciałam. Cierpi na tym moje życie towarzyskie, ale moi dobrzy znajomi to rozumieją i są. Jedyne co nie wchodzi wogóle w gre to związki, ale nie ubolewam nad tym. 

W poprzednim wpisie napisałam też o tym, że zrobię trening i będę próbować dorwać prace, ale nic z tego się nie udało. Jakoś godzinę temu wróciłam dopiero do domu, ogólnie dzisiaj z rana się pouczyłam, ogarnęłam i pojechałam do swojego miasta zabrać rzeczy i do starej pracy podpisać ostatnie papiery. Pakowanie mi trochę zajęło, dojazd i wszystko to sprawiło, że nie zdążyłam zrobić treningu i pomijając to mój stan zdrowia się pogorszył więc jutro odpoczywam w łóżku, chcociaż ostatnimi siłami powstrzymuje się od treningów, ale miałam sporo ruchu więc to mnie pociesza. Jestem na lekach już prawie tydzień, a kaszel tak jak był tak jest, spróbuje się wygrzać pod kołderką, bo nie dziwie się, że mi nie przechodzi. Chodziłam chora do pracy w to zimno, a miałam pół godziny w jedną strone, później przeprowadzka, papiery, załatwienianie spraw z mieszkaniem, ale już koniec na chwile. W przysżłym tygodniu jadę jeszcze się spotkać z właścicielem, ale już planuje powrót tam haha ale najpierw studniówka.

Jak już w temacie studniówki jesteśmy. Nie mogę się doczekać! Nie mogłam iść na bal gimnazjalny, chciałabym chociaż przeżyć studniówke. Idę jako gość, chociaż w tym roku miałabym też swoją własną, bo po gimnazjum poszłam do technikum, ale o tym było wyżej :) Teraz sukienka! 


Niby zwykła, ale mi się mega podoba i pasuje :D 

Waga ^^ 
Ku mojemu zaskoczeniu pokazała 46 kg! Muszę przystopować. Dwa kg do studniówki mogę i chce schudnąć, ale nie więcej, później polece dalej. 
Jestem szalenie zaskoczona tą wagą i podoba mi się to. Nie wiem na ilu się zatrzymać. Jak poczuje się bezpiecznie, przestane :) Czułam się tak przy 40kg i chyba tyle chce mieć, chociaż gdzieś tam z tyłu głowy pojawia mi się 36 kg. Przemyśle to jeszcze. Narazie skupiam się na tym, żeby dorwać tą prace, ale to w piątek albo w sobote pochodze i popytam. Jutro łóżko w nagrodę za wage. Startowałam z 50 kg, które miałam na początku.

Bilans:
- 3 kanapki z szynką i pomidorem
- 3 ziemniaki z 2 jajkami 
- serek wiejski 

Razem: 900 - 905 kcal (gdzieś tak pomiędzy)
Moja dieta
- ogólnie to nie chce przekroczyć 1100 kcal, ale tez nie schodzić poniżej 900 kcal. W niedziele jednak zjem jakieś 1500 kcal. W niedziele nie licze, ale też nie jem dużo. Tak sobie wymyśliłam dzisiaj :D 

A co u Was? 





4 komentarze:

  1. Ludzie którzy traktują kogoś jak śmieci są nic nie warci.dobrze że zrezygnowałas bo byłoby coraz gorzej.
    Trzymam kciuki aby w najbliższym czasie wpadła ci w oko jakas inna oferta pracy:)sukienka super, piękno tkwi w prostocie:) Zdrówka życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego się bałam najbardziej, a nie wiem czy bym to zniosła wtedy.
      Dziękuje <3

      Usuń
  2. To rzeczywiście trochę ci się skomplikowało. Ważne, że robisz to co chcesz! ❤

    OdpowiedzUsuń