Coś mnie trafia już w tym łóżku, ale to nic dziwnego. Wczoraj miałam intensywny trening, dlatego trening dzisiaj odpada kompletnie, ale spacer dlaczego by nie :)
Miałam ostatnie trzy miesiące bardzo aktywne, jak i cały poprzedni rok, już nie wspomnę o 2 miesiącach pracy gdzie szłam 30 minut, pracowałam w sklepie więc sporo chodziłam i później wracałam do domu 30 minut też pieszo. Co kilka dni przed pracą trenowałam, szłam na rolki, a i nawet bez tego ciągle byłam w ruchu, a to sprzątałam, gotowałam, szłam do sklepu.. A teraz mnie energia roznosi.. Nie wytrzymam w domu na tyłku więc jadę do miasta :D Pospaceruje sobie po rynku, pójdę nad pobliski zalew i wróce ok 20 akurat żeby się ogarnąć i spać.
Czuje ten stan przed miesiączką. Zazwyczaj nie mam parcia na słodkie, ale bardzo szybko się irytuje, wszystko musi być idealnie, a dzisiaj na dobitke musiałam zjeść kawałek piernika (udało mi się wliczyć w bilans), bo tak to wszystko by się zawaliło. Z racji tego, że jest niedziela, moja siostra zajmuje się gotowaniem i siedzi w tej kuchni od rana do po południa. Nie chciałam żeby się domyślili, że mniej jem to zjadłam kawalek tego piernika i jak wracałam z kościoła, (swoją drogą rzadko chodze, ale dzisiaj poczułam mega potrzebe), kupiłam 7 days'a. Na moje nieszczęście nie mogłam dać go siostrzenicy, a pies nawet nie chciał tego tknąć i musiałam wyrzucić co mnie doprowadziło do rozpaczy, bo nie lubie wyrzucać jedzenia..
Nienawidze niedzieli, bo w tedy nie mam nic do powiedzenia w kuchni ani nie mogę nic wymyślić swojego, bo zaraz się krzywo patrzą, coś typu "ryż z kurczakiem? Eeee co ty jesz? Ochydaa!" No tak nie ma tam litrów oleju, cukru i sosów to przecież jest złe i nie nadaje się do jedzenia.
Jutro już poniedziałek całe szczęście i wracam chyba we wtorek do domu już ze wszystkimi rzeczami. Całe szczęście też ten tydzień mi minie nawet szybko, bo mam co robić tak więc ten przedokresowy czas jakoś zniose.
Idę się ogarnąć i jade :) Bilans wstawiam już teraz, bo po powrocie nawet już nie odpalam internetu. Zajrzę do Was jutro ;*
Bilans:
-2 tosty (300 kcal) idealnie równo :D
- ziemniaki, schabowy i ogórek (ok 250)
- kawałek piernika (ok 150 kcal mi wyszlo)
- 1,5 szklanki rosołu (150 kcal)
- jabłko (ok 90 kcal) - jeszcze nie jadłam
Razem: ok 940 kcal
Trzymajcie się :D
Ja dzisiaj wyrzuciłam batonika, przez co też ubolewałam nad marnowaniem jedzenia - ale lepiej jak leży w śmietniku niż żeby się odłożyło w ciele. Bilans ładny, typowo niedzielny :D jabłka to aktualnie moi najwięksi sprzymierzeńcy <3! Życzę miłego wieczoru.
OdpowiedzUsuńO wiele lepiej :) Typowo niedzielny, bo i nie było innego wyboru, ale uwielbiam rosół :D
UsuńWzajemnie!
Doskonale Cię rozumiem, na okres zaczynam wariować - nie potrafię się opanować i zaczyna się parcie na więcej jedzenia..
OdpowiedzUsuńBilans masz śliczny i cieszę się, że walczysz. Rodziny nie słuchaj, staroświeckie śpiewki, że musi być tłusto i konkretnie eh. Na szczęście moja mama zaczęła inaczej gotowac, chociaż w weekend niestety trafiam na mięso i konkretny obiad.
Trzymaj się i powodzenia!
Moja silna wola w tym tygodniu zostanie nadszarpnięta do cna.
UsuńWalczymy wszyscy <3
Raz w tygodniu moim zdaniem można, metabolizm można podkręcić :) Dobrze i fajnie, że zaczęła inaczej Twoja Mama gotować :)
Dzięki, dzisiaj się przyda i tez życzę powodzenia!